prognozy cen nieruchomosci

Mieszkania, domy, działki - tutaj możesz porozmawiać z innymi użytkownikami o wszystkim nt. nieruchomości

Moderator: Latos

prognozy cen nieruchomosci

Postprzez nasigoreng » 2008-11-11, 21:09

Witam

Chcialem podzielic sie ciekawym wywodem ktory znalazlem na jednym z forow:

11 powodów dla których ceny spadną

11 powodów dla których spadną ceny nieruchomości w Polsce i to b. szybko !!!

Światowy kryzys na rynku finansowym rozlał się po całym świecie, uderzając w banki niemal pod każdą szerokością geograficzną.

I chociaż polski sektor bankowy wydaje się być bezpieczny, to pierwsze skutki zawirowań uderzyły z pełna mocą w rynek

kredytów hipotecznych. Oznacza to jedno - ceny nieruchomości w Polsce pójdą w dół. Otwarte pytanie: jak duży będzie to spadek

i ile miesięcy - lub lat - będzie on trwał?

Mimo licznych analiz przewidujących spadek cen nieruchomości, ceny mieszkań teoretycznie nie chcą iść w dół, zatrzymały się

raczej w miejscu. Taki stan nazywany jest stabilizacją, a część analityków stwierdza, że to efekt dostosowania się cen do

zasobności portfeli Polaków. Czy to prawda? Czy ceny w przyszłym roku znowu pójdą do góry, jak przewidują niektóre firmy? Czy

ogłaszane co miesiąc średnie ceny ofertowe, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, podtrzymają ducha sprzedających,

żeby je dalej utrzymywali? Na te wszystkie pytanie można byłoby odpowiedzieć twierdząco, gdyby nie jedno `ale'. Zupełnie nie

biorą tego pod uwagę wszelkie podmioty stojące za stroną podażową. Chodzi o prostą rzecz - łatwy dostęp do taniego kredytu.

Można zaklinać rzeczywistość na setki sposobów, można stwierdzać, że w cenie nieruchomości liczy się tylko lokalizacja, można

mówić o wzroście pensji Polaków i spadającym bezrobociu To jednak za mało, jeśli nie weźmie się pod uwagę tego, co dzieje

się w świecie finansów. I chociaż poszczególni analitycy mogą mieć przeogromną wiedzę na temat samego rynku nieruchomości, to

nie zmienia to faktu, że w swoich analizach biorą pod uwagę tylko i wyłącznie argumenty propodażowe, a zupełnie ignorują

drugą część równania - rzeczywistą istotę popytu na nieruchomości. W końcu 85-90% wszystkich transakcji przeprowadzonych jest

przy pomocy kredytu! Oznacza to, że właśnie ten element układanki jest najważniejszy. Pozostałe są w tym przypadku będą

rzeczą wtórną!

O argumentach prowzrostowych słyszeliśmy już wiele. Trzeba przyznać, że do pewnego momentu sprawdzały się one doskonale,

windując ceny mieszkań w taki sposób, że przeciętna polska rodzina może obecnie tylko pomarzyć o tym, żeby je kupić na

kredyt. Zadziałał tutaj swego rodzaju efekt samosprawdzającej się przepowiedni. W końcu jeśli wszędzie czyta się, że ceny

będą tylko rosły, a do tego widzi się to na własne oczy, to nie ma powodu, żeby bańka spekulacyjna nie rosła aż do momentu,

kiedy nie znajdzie się kolejnego chętnego, który zaakceptuje jeszcze wyższą cenę.

A dlaczego ceny spadają i będą spadały jeszcze bardziej?

1) Podawane statystyki często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością
Statystyka ma to do siebie, że można nią łatwo manipulować. Patrząc na rynek nieruchomości można stwierdzić, że żyjemy w

świecie mitów. Koronnym argumentem za tym, że ceny mieszkań muszą rosnąć, jest ich poważny deficyt. Poważne firmy wyliczają,

że można go szacować na około 1,5 miliona mieszkań. Niektórzy zapędzają się nawet do dwóch milionów. W ciągu tych kilku lat

nie pokuszono się o sprawdzenie tej wielkości. Wszyscy przyjęli deficyt za pewnik, a twierdzenie powtarzane wielokrotnie

stało się funkcjonującą `prawdą'. Jaka jest rzeczywistość? Odnośnikiem powinien tu być narodowy spis powszechny

przeprowadzony w 2002 roku. Według niego statystyczny deficyt mieszkań wynosił wówczas 1,7 mln lokali. Statystyczny - to

znaczy obejmował on coroczne ubytki mieszkań oraz ok. 126 tys. mieszkań do rozbiórki zarejestrowanych w narodowym spisie

powszechnym. Deficyt w wysokości 1,7 mln mieszkań oznaczałby, że analitycy - na co dzień zajmujący się dogłębną analizą rynku

- teoretycznie mają rację. Problem w tym, że to tylko statystyka, która jest podawana wybiórczo. Dlaczego? Otóż z 1,7 miliona

mieszkań 615 tys. brakowało na wsi, a 1,089 w miastach. To ważna informacja, bo jeśli mówimy o mieszkaniach, to mamy na myśli

przede wszystkimi miasta, a nie wieś. Kolejną rzeczą osłabiającą siłę tych 1,7 mln brakujących mieszkań jest fakt, że wciąż

wiele mieszkań oddawanych do użytku to budownictwo indywidualne. A tam raczej nie ma mowy o 40-procentowej marży ukrytej w

cenie metra mieszkania. Żeby jednak ostatecznie pogrążyć wiarygodność tych 1,7 mln brakujących wciąż mieszkań warto podać

dane GUSu dotyczące liczby mieszkań oddanych do użytku od 2002 roku do końca sierpnia 2008. Jest to ni mniej nie więcej, a

825 tysięcy! Ciekawa jest też informacja podana przez GUS w czerwcu 2008 roku. Urząd szacuje mianowicie, że w końcu marca

2008 r. w budowie było 681,1 tys. mieszkań, tj. o 8,0% więcej niż w końcu marca 2007 r. Czy potrzeba jeszcze jakiegoś

komentarza? Przy okazji - warto pamiętać, że przed wejściem do Unii Europejskiej miliony Polaków nie mieszkały pod mostami. W

międzyczasie zaś z naszego kraju wyjechało kilkaset tysięcy, przeważnie młodych, rodaków. Skalę brakujących mieszkań

odnajdziemy też w serwisach internetowych, gdzie znajdziemy po kilkadziesiąt a nawet kilkaset tysięcy ogłoszeń o sprzedaży

mieszkań i domów. Jak zatem widać, podaż mieszkań jest - i cały czas zresztą rośnie

2) Popyt zgłaszany, a nie realny
Skoro w Polsce popyt wcale nie kształtuje się tak, jak do tej pory był przedstawiany, to warto jeszcze pamiętać o czymś

innym. Wiele osób, które mieszkanie chciałoby kupić i które zgłasza popyt na mieszkanie, nigdy nie będzie mogło go nabyć.

Oznacza to, że należy odróżnić popyt deklarowany od tego rzeczywistego. Z faktu, że zdecydowana większość posiadaczy

samochodów chciałaby jeździć Mercedem lub Porsche (lub inną drogą marką) nie wynika, że producenci tych aut powinni

podwyższać ceny - bo jest na nie ogromny popyt. Mieszkanie oczywiście jest dobrem innego typu, ale ma swoje substytuty - od

mieszkania z rodzicami, poprzez wynajem, a na budowie własnego domu pod miastem lub emigracją skończywszy. Problem w Polsce

jest taki, że nie ma mieszkań w cenie, która byłaby akceptowalna dla większości osób zgłaszających popyt na własne lokum.

Innymi słowy - nasz rynek wygląda tak, jakby wszyscy musieli jeździć Mercedesami. Co więcej, swoją cenę trzymają nie tylko

najnowsze modele, ale również stare i powypadkowe (mieszkania z wielkiej płyty, w słabych lokalizacjach) - tylko dlatego, że

to `samochód' właśnie `tej marki'. Żeby jednak zaspokoić popyt całego rynku, ceny mieszkań muszą odpowiadać sile nabywczej

wszystkich chętnych. Co oznacza - trzymając się naszego przykładu - że do nabycia powinny być marki innych samochodów, nawet

starych `Maluszków'. Jak zatem na mieszkanie mają sobie pozwolić osoby, które zarabiają poniżej średniej krajowej? Zwłaszcza,

że z badań GUS wynika, że dwie trzecie Polaków zarabia poniżej tej średniej! Duża część osób może liczyć na mieszkanie tylko

i wyłącznie dzięki pomocy państwa i nie zmieni tego nawet najniższe oprocentowanie kredytów. Chyba że chcemy zafundować sobie

taki sam problem, jaki mają teraz Amerykanie. A to właśnie zapewnienie za wszelką cenę własnego mieszkania wszystkim

zgłaszającym potrzebę stworzyło obecne problemy na całym świecie. Dlatego można w tym przypadku założyć, że te osoby, które

miały odpowiednią zdolność kredytową, mieszkanie już kupiły, a teraz czeka nas już tylko stabilny napływ kolejnych chętnych,

mających gotówkę lub odpowiednią zdolność kredytową.

3) Zła sytuacja na międzynarodowych rynkach finansowych
Polski rynek finansowy jest częścią globalnego świata finansów. To zaś oznacza, że jesteśmy w dużej mierze uzależnieni od

tego, co się dzieje na świecie - zwłaszcza ze względu na pochodzenie kapitału, który jest właścicielem blisko ponad 2/3

aktywów sektora bankowego w Polsce. Jak pokazało życie, nawet największe banki na świecie czy w Europie nie mogą być pewne

dnia ani godziny. Awersja do ryzyka sprawi, że wszystko, co jest związane z kredytem hipotecznym, będzie przez najbliższe

miesiące - a może i lata - postrzegane nie przez pryzmat bezpieczeństwa, a ewentualnych strat, jakie może przynieść.

Zagraniczne centrale mogą wymusić na spółkach-córkach, aby zaniechały udzielania tanich kredytów we frankach - tak jak się to

dzieje od lat chociażby w przypadku Pekao SA. W takich warunkach może dojść do masowego wycofywania podobnych ofert, bo

inwestorzy będą negatywnie podchodzić do banków, które `ryzykują' udzielając takich kredytów. Nikt nie będzie wgłębiał się w

specyfikę lokalnego rynku. Hipoteka straciła moc najlepszego zabezpieczenia. Przez najbliższe lata w cenie będzie

bezpieczeństwo, wyrażane nawet w sposób irracjonalny. Banki będą potrzebowały długiego czasu, żeby odbudować zaufane i

wymyślić nowy sposób funkcjonowania, który zabezpieczy je w przyszłości przed podobnym wpadkami. To oczywiście wpłynie na

cenę kapitału, cenę kredytu i w końcu ceny nieruchomości. Łatwo się domyślać, że nie będzie to wpływ pozytywny

4) Wysokie stopy procentowe
Stabilizacja kosztów kredytów hipotecznych? Wolne żarty. Stopa WIBOR3M wynosi już ponad 6,7%! To o 0,7 pp więcej niż

oficjalna stopa ustalona przez RPP. Stopa LIBOR3M to natomiast już 3% i wzrosła w ciągu kilku dni o 0,25 pp. Stopy procentowe

to główny czynnik, który wpływa na ceny nieruchomości. Udowodniono to już niejednokrotnie w sposób empiryczny. W sposób

praktyczny - w jaki sposób stopy procentowe przekładają się na ceny mieszkań - widać nawet w Polsce. Ceny przestały rosnąć

wraz z początkiem cyklu podwyżek stóp procentowych przez RPP. Ze względu na rekomendację S, wyższe stopy procentowe kredytów

złotowych oznaczają zmniejszenie dostępności kredytów walutowych. Wysokie stopy procentowe to również groźba `psucia' się

zaciągniętych wcześniej kredytów, co może prowadzić do bardziej rygorystycznego podejścia do ryzyka. Warto pamiętać, że przez

półtora roku wysokość raty kredytu złotowego wzrosła o ponad 30%. Nie dziwi zatem, że to kredyty złotowe mają obecnie większą

szkodowość niż walutowe. Pytanie brzmi, jak będzie ze spłacaniem takich kredytów w przyszłości, kiedy przyjdzie spowolnienie

gospodarcze? Podobnie otwarte pytanie powstaje w przypadku kredytów walutowych. Złoty słabnie w oczach i niekoniecznie musi

szybko odzyskać dawny wigor - w ciągu dosłownie kilku tygodni frank umocnił się w stosunku do złotego o ponad 10 procent. To

oczywiście od razu wpływa na ratę kredytu. Warto w tym kontekście pamiętać, że kredyty mieszkaniowe psują się zazwyczaj w

ciągu trzech pierwszych lat. Oznacza to, że rzeczywista szkodowość obecnego portfela kredytów może być wyższa niż obecnie

dostępne dane, a mniejszy przyrost wolumenu zadłużenia będzie wpływał negatywnie na tę wartość. Innym czynnikiem, który źle

wpływa na perspektywy wysokości raty kredytu, jest chociażby potencjalna perspektywa szybkiego wejścia Polski do strefy euro.

Jeśli nie będzie oznaczać to kolejnych podwyżek stóp procentowych, to z całą pewnością spowolnienie obniżek. To wszystko

rysuje dostępność do kredytów w najbliższym czasie w dość czarnych barwach. Pamiętajmy też, że najlepszy sort kredytobiorców

skorzystał już zarówno z niskich cen, jak i lepszej dostępności pożyczek. Obecnie zadłużający się muszą się zmierzyć nie

tylko z wyższymi cenami mieszkań, ale i gorszym dostępem do znacznie droższych kredytów

5) Efekt psychologiczny
Jak reagują potencjalni kredytobiorcy, kiedy zewsząd słyszą o krachu finansowym? Wstrzymują się z decyzją o zakupie

mieszkania na kredyt, bojąc się, czy poradzą sobie z jego spłatą. Nie ma się co dziwić. Mieszanka spadków na giełdzie,

upadków banków na całym świecie, groźba utraty depozytów, wzrost bezrobocia, niepewna przyszłość, zaostrzanie warunków

finansowania nieruchomości - to wszystko robi swoje. To nie są warunki, żeby myśleć o kupnie mieszkania. Raczej myśli się o

tym, czy - i w jaki sposób - sytuacja ta przełoży się na nasz budżet domowy. To oczywiście napędzi spadek cen mieszkań, bo

tak jak kupowaliśmy do tej pory na wyścigi, tak teraz będziemy się z tą decyzją wstrzymywać. Wahadło przechyliło się w drugą

stronę. Obecnie funkcjonuje zasada: `co masz kupić dzisiaj, kup jutro - będzie taniej i bezpieczniej'. Taniej - bo ceny

nieruchomości szybko lecą w dół, a ponadto nie trzeba płacić przez ten czas wysokiej raty kredytu. Polacy coraz mocniej

wierzą, że ceny mogą obecnie tylko iść w dół, więc wstrzymują się z zakupami. I mają rację.

6) Nowa rekomendacja KNF
Swego czasu rekomendacja S napędziła bankom mnóstwo klientów, sprawiając równocześnie, że ceny mieszkań poszybowały w górę.

Rekomendacja wcale nie spowodowała, że Polacy odwrócili się od kredytów walutowych. Raczej sprawiła, że mniej zamożni zaczęli

zadłużać się drożej, bo w złotych. Banki nauczyły się od razu obchodzić zapisy rekomendacji. Obecnie odpowiadająca za sektor

bankowy Komisja Nadzoru Finansowego dmucha na zimne, chce uregulować rynek kredytów hipotecznych po to, żeby nie doszło do

podobnych wypadków jak za granicą. Z tego też powodu jeszcze do końca roku regulator najprawdopodobniej wprowadzi nową

rekomendację, która - zgodnie z kolejnością - może się nazywać rekomendacją T. Z zapowiedzi przewodniczącego KNF wyłania się

czarny obraz dla rynku nieruchomości. Wdrożenie zapisów o ograniczeniu LTV do poniżej 100% czy maksymalnej wysokości

miesięcznej raty w przedziale 30-50% dochodów gospodarstwa domowego może diametralnie zmienić zdolność kredytową Polaków. Nie

trzeba być ekonomistą, żeby stwierdzić, co się stanie z cenami wszystkich mieszkań przy ograniczonej podaży, kiedy wpompuje

się w rynek ponad 110 miliardów złotych w ciągu 4 lat. Przy wejściu do UE zadłużenie Polaków z tytułu kredytów mieszkaniowych

wynosiło zaledwie 31 miliardów złotych, by pod koniec sierpnia tego roku osiągnąć astronomiczną kwotę 145 mld. Ograniczenie

wartości i liczby kredytów hipotecznych z całą pewnością spowoduje mniejszy rzeczywisty popyt na mieszkania, co od razu

odbije się na liczbie transakcji, a w nieco dłuższej perspektywie - na cenach nieruchomości. Dodajmy znów przy tej okazji, że

kredytobiorcy o największej zdolności kredytowej najczęściej zaciągnęli już kredyt. Wszystkim kolejnym będzie trudniej

spełnić coraz bardziej konserwatywne wymagania banków. Oczywiście może to budzić wśród wielu osób oburzenie, że zabiera się

im jedyną szansę do posiadania własnego M, ale raczej nie chcielibyśmy powtórki sytuacji ze Stanów Zjednoczonych, gdzie

udzielano kredytów osobom, które nigdy ich nie powinny dostać.

7) Wyższe marże, niższe LTV i trudniejszy dostęp do kredytów
Marże na kredytach hipotecznych w Polsce należały w ostatnim czasie do jednych z najniższych w Europie, a można powiedzieć,

że i na świecie. Banki zarabiały w inny sposób - chociażby na spreadzie przy kredytach walutowych i sprzedaży innych usług.

Mimo wszystko kredyty udzielane były często na granicy opłacalności. Te czasy odchodzą do przeszłości. Coraz większa liczba

banków już podwyższyła marże dla kredytów hipotecznych i można się spodziewać, że tą drogą pójdą kolejne instytucje. Kolejną

tendencją jest obniżanie maksymalnego LTV. Nawet jeśli klient dostanie kredyt na 100% wartości nieruchomości, to musi się

liczyć ze znacznie wyższą marżą. Zwłaszcza, że banki mają coraz mniejszy dostęp do franków. Na europejskim rynku

międzybankowym zapadł marazm, a nawet jeśli ktoś chce pożyczyć polskim bankom taką walutę, to wymaga znacznie wyższej ceny

niż oficjalna. Efekt może być tylko jeden - w każdym przypadku prowadzi do podniesienia marży stosowanych dla takich

kredytów, nie wspominając o mniejszej ich dostępności. Już teraz dla kredytów walutowych coraz większa część banków wymaga

10% wkładu własnego. Gdy doliczymy do tego kilka procent kosztów transakcyjnych (koszty związane z udzieleniem kredytu czy

notarialne), może się okazać, że kupno mieszkania za 500 tysięcy złotych będzie wymagało ok. 75 tysięcy złotych oszczędności.

Co w takim wypadku z pieniędzmi na urządzenie czy odnowienie mieszkania? Konia z rzędem temu, kto pokaże, gdzie są te tysiące

potencjalnych chętnych z takimi oszczędnościami, którzy do tej pory wstrzymywali się z kupnem mieszkania...

8) Problemy deweloperów
Deweloperzy mają już za sobą złote lata, które chyba nigdy nie wrócą. Na naszych oczach na świecie załamał się system

finansowy oparty o zabezpieczenie w postaci hipoteki. Wyższe stopy procentowe to jeszcze gorsze warunki kredytowania firm

deweloperskich. Do tej pory przyzwyczaiły się one do sprzedaży mieszkania na etapie łopaty wbitej w ziemię i w systemie

przedsprzedaży, na zasadzie niskiej wpłaty na początku budowy i rozliczenia przy oddawaniu kluczy. Dzięki temu banki

udzielały im kredytów. W tym momencie otrzymanie kredytu na nową inwestycję będzie praktycznie niemożliwe bez dużego wkładu

własnego dewelopera. Przyszłe problemy deweloperów widzą inwestorzy giełdowi, którzy drastycznie przeceniają akcje firm

deweloperskich. Chyba nie dlatego, żeby je odkupywać, bo za chwilę ceny mieszkań pójdą w górę? Wyceny wyraźnie wskazują, że

dla deweloperów idą ciężkie czasy. Przez najbliższe dwa lata będą jednak musieli poradzić sobie ze sprzedażą gotowych - lub

niedługo wybudowanych - mieszkań. Jednym wyjściem, żeby nie zostać z niesprzedanymi mieszkaniami, będzie radykalna obniżka

cen, co pociągnie za sobą wyceny wszystkich mieszkań, również tych na rynku wtórnym. Słaby rynek to wbrew pozorom nie taka

zła informacja dla kupujących, jak chcą to przedstawiać niektóre firmy doradcze. Tańsza ziemia, tańsze wykonawstwo, tańsze

materiały i duża konkurencja sprawi, że ceny nowych mieszkań szybko dostosują się do nowych warunków funkcjonowania. Budować

się dalej będzie, przecież firmy nie zawieszą swojej działalności na kołku. A nawet jeśli, to zawsze znajdzie się ktoś z

kapitałem, kto wybuduje taniej, korzystając z lepszej koniunktury. A ceny oczywiście spadną. I to nie o 5 procent.

9) Nadchodzące spowolnienie gospodarcze
Błędem wielu analiz na rynku nieruchomości jest przyjęcie za stałą takich czynników jak koszt kredytu czy wysokość wzrostu

gospodarczego. Chociaż w ciągu roku koszt raty kredytu w złotych wzrósł w sposób znaczący, jednocześnie ograniczając

dostępność do kredytów walutowych, to nie można jakoś tej zmiany zauważyć w publikowanych prognozach cen mieszkań. Nie widać

tam też skutków gorszej koniunktury. Już w tym momencie mówi się, że planowany wzrost gospodarczy w naszym kraju będzie

znacznie niższy od niedawnych założeń. Spowolnienie widać po wszystkich gałęziach gospodarki. Jak zachowują się banki w

okresie słabszego wzrostu gospodarczego? Przede wszystkim ograniczają akcję kredytową i podwyższają cenę kredytu. O ile zaś

banki podejmują decyzję o ograniczeniu ryzyka bardzo szybko, to liberalizacja podejścia do udzielania kredytów zajmuje im

zdecydowania więcej czasu - tym dłużej, im wyższy będzie wskaźnik złych długów. Z całą też pewnością w okresie wolniejszego

wzrostu banki będą chciały zmniejszyć ekspozycję na bardziej ryzykowne segmenty gospodarki. A w tej chwili są to właśnie

wszystkie branże związane z rynkiem nieruchomości.

10) Koniec popytu inwestycyjnego
Dlaczego ceny nieruchomości szły tak szybko do góry? Bo na rynku było swego czasu bardzo dużo spekulantów. Nie tyle z Polski,

co przede wszystkim zza granicy. Kupowali na pniu po kilka mieszkań, a często i inwestycji, nawet na etapie planowania. Przy

ograniczonej podaży mogło to wywołać tylko jeden efekt - ceny szły w górę. Ceny nie tylko nowych mieszkań, ale również tych

starych, którymi kiedyś nikt nie byłby zainteresowany. Inwestorzy posiłkowali się przy kupnie kredytami, co przy ofercie

sprzedaży w systemie 10/90 czy 20/80 sprawiało, że mieszkania rozchodziły się jak świeże bułeczki. Dobrze funkcjonujący

system załamał się w momencie, kiedy nagle w USA zaczął się spadek cen nieruchomości. Sytuacja rozszerzyła się na kolejne

kraje, docierając do Europy i krajów naszego regionu. Instytucje tak chętnie do tej pory pożyczające pieniądze lub

samodzielnie inwestujące na rynkach nieruchomości, nagle przykręciły kurek. Efekt? Ceny stanęły w miejscu i powoli zaczęły

się obsuwać pod własnym ciężarem. Warto teraz pamiętać, że spekulanci na nasz rynek już tak szybko nie wrócą. Jeśli jeszcze

gdzieś są, to na przykład w USA. Po co mieliby przyjeżdżać do Polski, skoro wiedzą, że tutaj można liczyć tylko na spadki

cen? Kolejną rzeczą jest to, że nie będą już mogli liczyć na tak duże lewarowanie.

11) Inflacja
Ceny mieszkań spadają, jeśli ceny transakcyjne czy ofertowe nie drgną nawet o złotówkę. Dlaczego? Swoje robi inflacja. To

przez nią realna wartość mieszkania spada. Pamiętajmy przy tej okazji, że mimo wszystko od czasu do czasu taka inwestycja

potrzebuje remontu i odświeżenia. Jeśli mieszkanie stoi puste, to w efekcie inwestor traci, bo lepiej zrobiłby, gdyby te

pieniądze ulokował na lokacie. To właśnie drugi aspekt tej samej sprawy. Dlatego do momentu, w którym ceny mieszkań nie będą

się piąć w górę przynajmniej w tempie inflacji, to ich realna wartość (a przecież to nas przede wszystkim interesuje), będzie maleć.
nasigoreng
 
Posty: 2
Dołączył(a): 2008-11-11, 21:06

Postprzez Gresiek » 2008-11-27, 13:14

Nie chciało mi się czytać całego artykułu, ale ceny na pewno spadną. Analitycy przewidują, że na wiosnę przyszłego roku, rynek ma zacząć szaleć, spadać w dół. Ale to mówią ci sami analityce, co całkowicie nie trafiali z kryzysem i z giełdą... Czy ufać im, nie wiem, ale ceny na pewno spadną.
Gresiek
 
Posty: 4
Dołączył(a): 2008-11-27, 13:09

Postprzez lotos » 2009-01-02, 10:45

Paanie, jaki długi post:)

Ponoć minimum cenowe ma być w połowie roku- okolicach wakacji.
lotos
 
Posty: 32
Dołączył(a): 2008-12-09, 18:05
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez mike » 2009-01-03, 15:17

mnie też sie nie chciało czytać :D to jak sinusoida,wzrost i później spadek ;)
mike
 
Posty: 30
Dołączył(a): 2008-12-09, 20:26

Postprzez lotos » 2009-01-03, 22:34

5) Efekt psychologiczny
Jak reagują potencjalni kredytobiorcy, kiedy zewsząd słyszą o krachu finansowym?


Myślicie, że to naprawdę ma istotny wpływ na decyzje ludzi? Przyznaję, trochę wiadomości są straszne, ale tak naprawdę np. dla mnie na razie (odpukać) nie przełożyło się to na jakieś ostre zaciskanie pasa, chociaż może najgorsze przed nami.

W zasadzie część firm próbuje już coś z tym robić, zaczynają się lepsze oferty, dopłaty do odsetek bankowych itp.
lotos
 
Posty: 32
Dołączył(a): 2008-12-09, 18:05
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez grzechu » 2009-01-04, 16:08

No przekłada, się dlatego nikt nie wie jak będzie wyglądał rynek za pół roku :)
grzechu
 
Posty: 33
Dołączył(a): 2008-12-07, 15:52

Postprzez mike » 2009-01-04, 18:20

do mnie też jakoś krach nie doleciał
mike
 
Posty: 30
Dołączył(a): 2008-12-09, 20:26

Postprzez lotos » 2009-01-04, 20:17

Nie chce mi się wierzyć, że to ma aż taki wpływ. Poza tym nawet jeśli, to takim strachem tłumów jest łatwo sterować.

Trzeba wszystko sobie rozsądnie powyliczać i okaże się, czy nas stać, a może nawet do odsetek się uda dopłatę uzyskać.
lotos
 
Posty: 32
Dołączył(a): 2008-12-09, 18:05
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Albertii » 2009-01-04, 21:43

Czesto panika jest wywolywana bo ktos robi na tym interes. Nie ma co sluchac mediow, tylko samemu wyliczac i szukac.
Albertii
 
Posty: 20
Dołączył(a): 2008-12-10, 23:28

Postprzez mike » 2009-01-04, 22:58

dokładnie, to było rozdmuchane, tylko po to żeby zrobić sensacje medialną
mike
 
Posty: 30
Dołączył(a): 2008-12-09, 20:26

Postprzez Albertii » 2009-01-04, 23:44

Nestety efekt psychologoczny ma bardzo duza sile wiec warto pamietac zeby samemu wszystko sprawdzac.
Albertii
 
Posty: 20
Dołączył(a): 2008-12-10, 23:28

Postprzez piotrkon » 2009-01-14, 08:19

śledzę lokalny rynek nieruchomosci w koninie i widzę że ceny ofertowe w ogłoszeniach sa coraz niższe, bardzo długo wiszą oferty, które tkwia jeszcze w cenach z lata ubiegłego roku, moim zdaniem nie bedzie odbicia w góre w roku 2009
piotrkon
 
Posty: 6
Dołączył(a): 2008-12-15, 10:35

Postprzez nasigoreng » 2009-02-16, 22:26

Witam wszystkich

coz niestety mialem racje, ale powiem ze skala zalamania przerosla moje najsmielsze oczekiwania. Oslabienie sie PLN wobec wszystkich innych walut spowoduje katastrofalne skutki dla gospodarki, zmniejszone wydatki na konsumpcje nakreca spirale zwolnien, slaby popyt na export w krotkim terminie nie przelozy sie na zwiekszenie popytu na nasze dobra co z kolei wywola kolejna fale zalamania na rynku pracy. Coz jak narazie moje czarne scenariusze sprawdzaja sie co do joty...

Pozdrawiam

Nasi
nasigoreng
 
Posty: 2
Dołączył(a): 2008-11-11, 21:06

Postprzez piotrkon » 2009-02-27, 08:22

Z tego co ja obserwuje na lokalnym rynku nieruchomosci w koninie, to mamy zupełny zastój, miesiącami wisza oferty mieszkan których cena nie zmieniła sie od pażdziernika zeszłego roku
piotrkon
 
Posty: 6
Dołączył(a): 2008-12-15, 10:35

Postprzez użytkownik k. » 2009-06-24, 13:47

Gresiek napisał(a):Nie chciało mi się czytać całego artykułu, ale ceny na pewno spadną. Analitycy przewidują, że na wiosnę przyszłego roku, rynek ma zacząć szaleć, spadać w dół. Ale to mówią ci sami analityce, co całkowicie nie trafiali z kryzysem i z giełdą... Czy ufać im, nie wiem, ale ceny na pewno spadną.



MIAŁY SPAŚĆ I SPADŁY:)
http://qnieruchomosci.pl/wiadomosc,10
użytkownik k.
 
Posty: 2
Dołączył(a): 2009-06-24, 13:42

Następna strona

Powrót do Nieruchomości - dyskusje ogólne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości

cron